Dorosłym jest ten, kto sam jest w stanie wprowadzić kogoś innego w stan dorosłości - LIST
Data utworzenia: 03 grudzień 2012, 14:41 Wszystkich komentarzy: 36
W życiu każdego człowieka przychodzi moment, w którym osiąga granicę pełnoletności. Jest to czas, kiedy stajemy się odpowiedzialni do podejmowania samodzielnych decyzji życiowych. Jednak nie każdy z nas po przekroczeniu 18 urodzin staje się dorosły. Niektóre dzieci jak w przypadku naszego syna Kamila potrzebują więcej czasu, aby wejść w etap dorosłości. Młodym ludziom pomaga w tym rodzina, przyjaciele, kościół oraz szkoła. Ta ostatnia to jedna z najważniejszych instytucji społecznych, która ma ogromny wpływ na późniejsze (dorosłe) życie człowieka. Uczy nas zawodu, który zapewni nam godziwą przyszłość i chleb powszedni. Ma swoim wychowankom pomagać, wspierać, a w przypadku zbłądzenia wyprowadzić na właściwą ścieżkę. W tym trudnym momencie życia naszego dziecka uczelnia zamiast mu pomóc odwróciła się od niego. Syn nie miał prawa uczęszczać na zajęcia.
Kamil nie zawsze był wzorem do naśladowania. Jak większość młodych chłopców wiele decyzji podejmował pochopnie, bez zastanowienia. Zaprzepaścił trzy lata nauki. Dojrzałość przychodziła pomału, ale nadszedł czas, kiedy i on dorósł do obowiązków. Zrozumiał, że przyszłość wiąże się z uzyskaniem zawodu i ukończeniem nauki. Bardzo zależało mu na szkole. Miał zapał i wiarę w siebie. Niestety pewnego dnia wdał się w bójkę kolegów. Chciał ich rozdzielić, lecz przy okazji nienaumyślnie uderzył jednego z nich. Ta interwencja zaważyła na całym jego życiu. Dyrektor Powiatowego Zespołu Szkół bez żadnej opinii policji, czy sądu dokonał samosądu i wyrzucił Kamila ze szkoły. Oparł się na plotkach. Sam wydał wyrok na nasze dziecko. Syn próbował się kilkakrotnie wytłumaczyć z tego co zrobił, lecz nikt nie chciał go słuchać. Wychowawca podszedł bardzo lekceważąco do sprawy. Pedagodzy odwrócili się od niego. Pozbyli się go, gdyż było im to na rękę - jegnego łobuza w szkole mniej. Zauważyliśmy, że dziecko zaczęło popadać w depresję. " Wydreptaliśmy ścieżkę" do szkoły, lecz władze nie pozwoliły na powrót syna. On bardzo żałował tego czynu, prosił o szansę, możność usprawiedliwienia, lecz Pan Dyrektor nie pozwolił na jego powrót. Na nasze błagania odpowiedział :'' Z jaką twarzą wyszedłbym przed innymi nauczycielami, którzy nie chcieli Kamila widzieć na zajęciach". Próbowaliśmy mu pomóc, znaleźć jakieś rozwiązanie, dużo rozmawialiśmy, lecz z dnia na dzień było coraz gorzej. Nasze dziecko zamykało się w sobie. Straciło sens życia. Zawiódł się na pedagogach, wcześniej oszukał go pracodawca. Nie zapłacił za nadgodziny, choć inaczej się umawiali. Kamil nie wytrzymał. Wszystkie te wydarzenia go przerosły. Odebrał sobie życie!!!
Syn był bardzo pracowity. Dużo potrafił i wciąż komuś pomagał. Pracował nocami, a w dzień uczęszczał na zajęcia do szkoły. Chciał zarobić legalnie parę złotych. Pedagodzy, którym łatwo było wydać wyrok na nasze dziecko, też mają swoje pociechy. Czy nie mieli, lub nie będą mieli z nimi żadnych problemów, kiedy zaczną wchodzić w dorosłe życie? Czy przekreślą życie swoich latorośli, tak jak mojego syna? Czy tak łatwo przyjdzie im dokonać samosądu na nich? Czy tak się postępuje z uczniami, swoimi wychowankami? Kiedy dziecko podupada matka pomaga mu się podnieść, a wychowawcy go odrzucili. Nauczyciele nie mają pojęcia co to jest wychowanie młodzieży. Nikomu się nie chce rozwiązywać problemów, najlepiej jest je od siebie odsunąć. Dyrekcja jest nie przygotowana do wyzwań, które przed nią stoją. Wiemy, że cała ta sytuacja była jednym z powodów tych dramatycznych wydarzeń. Stracił cel w życiu i zaufanie do ludzi.
Nikogo nie oskarżamy, chcemy jednak, aby śmierć naszego dziecka była przestrogą dla wszystkich tych, którzy mają życie młodych ludzi w swoich rękach. Bo dorosłym i odpowiedzialnym człowiekiem może nazywać się tylko ten, kto sam jest w stanie wprowadzić kogoś innego w stan dorosłości. Nie lekceważy się uczuć żadnego dziecka, zwłaszcza jeżeli samo prosi o pomoc. Dorosłość przychodzi bardzo szybko, nie każdy jest do niej przygotowany.
Kochaliśmy syna ponad wszystko. Był naszym sensem życia. Pozostał nam wielki ból i pustka. Rozdarte serce krzyczy: czy musiało do tego dojść, wciąż mając nadzieję, że zaraz zapuka do drzwi. Jeżeli możecie, zachowajcie Kamilka w swej dobrej pamięci, pozostawił po sobie tylko wspomnienia. Zaś ci, którzy go odepchnęli niech teraz wytłumaczą się przed swoim sumieniem.
Komentarze
15:30
Ten młody człowiek był zagubiony we własnym życiu i nie że szkoła mu nie dała szans bo napewno dostał ! , tylko ze jak by rodzice zajeli sie synkiem i nie doprowadzili do takiego stanu zeby 3 razy pod rząd nie zdać do następnej klasy... JA SIE PYTAM GDZIE BYLI RODZICE ? , a tak na marginesie nie znam zadnego chłopaka który nie zdał 3 razy pod rząd , wina rodziców a nie szkoły , bo osobiscie uczęszczam do 109 , i moim zdaniem dyrektor jest w prządku a pani pedagog tym bardziej , ten liści to zakłamania rodziców.
15:37
16:11
Gdyby rodzice zajęli się nim w porę to teraz nie mieliby powodów do zwalania winy na dyrektora. Także ten list jest napisany niepotrzebnie...
16:15
17:43
17:45
17:59
19:02
19:23
15:25
Serdeczne wyrazy współczucia rodzinie oraz wszystkim bliskim Kamila [*]