Mam szanse wystartowania na Igrzyskach Olimpijskich - rozmowa z Kamilem Mroczkowskim
W ostatnich dniach zrobiło się dosyć głośno o naszym czołowym bokserze wagi ciężkiej – Kamilu Mroczkowskim, który zdobył tytuł Mistrza Polski Juniorów. Tuż po powrocie udało nam się porozmawiać z naszym pięściarzem, który nie krył swojego zadowolenia z osiągniętego sukcesu. Serdecznie zapraszamy do lektury.
- Na wstępie naszej rozmowy chciałbym Ci serdecznie pogratulować osiągnięcia tytułu Mistrza Polski juniorów w boksie. Powiedz nam proszę jak udało Ci się dojść do tak wysokiej dyspozycji?
- Dziękuję. Nieustannie trenowałem, trener nie odpuszczał mi żadnych zajęć. Do Mistrzostw Polski miałem bardzo dużo czasu aby optymalnie się przygotować. W zasadzie cały czas jestem w okresie przygotowawczym. Sporo biegałem, do tego doszły zajęcia na sali, a to wszytko przełożyło się na osiągnięcie takiego, a nie innego wyniku sportowego. Biorąc pod uwagę fakt, że trenuję praktycznie codziennie przez około dwie godziny taki wynik jest nagrodą za moją ciężką pracę.
Wiemy, że tuż po zdobyciu tytułu można było zobaczyć Cie na stadionie biegającego i nadal trenującego, czy nie odpoczywasz?
- Zaraz po powrocie trener stwierdził, że tytuł jest ważny, ale chcąc osiągnąć więcej musimy nadal ciężko pracować. Do Chojnowa wróciłem o 6 rano. Była chwila wytchnienia, ale już o 11 byłem na bieżni.
Treningi siłowe, zajęcia bokserskie i biegane to spory wysiłek dla organizmu. Czemu to wszytko obecnie służy?
- Wiadomo, podstawą jest utrzymanie formy i jej poprawa. Obecnie pracuję nad zbiciem tkanki tłuszczowej i to jest główny cel. Obecnie ważę 107 kilogramów i jest to nieco za dużo. Docelowo pracujemy nad zbiciem wagi do około 103 może 104 kilogramów. Strata tłuszczu przełoży się na większą dynamikę w ringu, a to z kolei zwiększy moje szanse na zwycięstwo.
Powiedz nam proszę jak długa była twoja droga do Mistrzostw Polski, czy było ciężko?
- Śmiech. Najpierw były Mistrzostwa Dolnego Śląska na których nie walczyłem z powodu braku rywala w mojej wadze. Miałem zatem czystą drogę do udziału w Mistrzostwach Polski, gdzie pojawiło się kilku konkurentów. Dlatego też, jak już wspomniałem wcześniej miałem sporo czasu na odpowiednie przygotowanie. Podczas tegorocznej imprezy sportowej w Wałczu stoczyłem cztery walki z czego dwie wygrałem przed czasem w pierwszych rundach, do trzeciej rywal nie pojawił się w ringu po obejrzeniu moich poprzednich starć.
Co czułeś przed walką finałową? Miałeś jakieś obawy?
- Obawy są zawsze to jest boks i wszystko może się zdarzyć. Jednak jadąc na Mistrzostwa Polski wiedziałem, że tytuł jest w moim zasięgu. Czułem, że przywiozę złoto do Chojnowa. W piątek rozegraliśmy walkę finałową. W niedzielę wszytko się rozpoczęło, zmagania trwały sześć dni. Początkowo nie było ze mną Arkadiusza Lewandowskiego – mojego szkoleniowca, jednak podczas drugiej walki był już w moim narożniku.
Powiedz nam jak wyglądają Mistrzostwa Polski poza ringiem?
- Jest bardzo fajna, przyjazna atmosfera. Z pozostałymi zawodnikami swobodnie rozmawiamy, śmiejemy się. Wiadomo, że w ringu każdy walczy o swoje, tak jak to w sporcie bywa. Nawet przed starciami rozmawiamy jak kolega z kolegą.
Czy obawiałeś się któregokolwiek pięściarza przed pierwszymi walkami?
- Raczej nie. Znamy się nie od dziś. Wiem na co kogo stać. W mojej kategorii na chwilę obecną ciężko jest znaleźć zawodnika, który mógłby mi zagrozić. W przyszłym roku rozpocznę walki bez kasku, na pewno będzie trudniej, ale przy obecnym progresie formy jestem dobrej myśli. Już dziś mógłbym walczyć bez kasku, ale ze starszymi pięściarzami.
Jak długo będziesz jeszcze rywalizował w kategorii junior?
- Jest to już ostatni rok, kiedy będę w tej kategorii.
Czy oprócz zdobycia Mistrzostwa Polski w obecnej kategorii jest coś, co cenisz ponad ten tytuł?
- Wydaje mi się, że zwycięstwo nad Peterem Kadiru podczas Turnieju Ziem Nadbałtyckich. Jest to zawodnik liczący się w całej Europie. Zdobywca wielu tytułów. Pamiętam, że przed tamtą walką jedynie trener i ja wierzyliśmy w mój sukces. Reszta skazała mnie na straty. Sama walka była bardzo ciężka. Pierwszą rundę pracowałem lewą ręką i zdecydowanie wygrałem, w drugiej lekko przyspałem. Trzecia runda była świetna, trafiłem pierwszy i zwyciężyłem.
Wiemy, że walczysz w kategorii 91+. Powiedz nam proszę jakie są twoje największe walory?
- Wzrost i waga, które idą w parze. W ostatnim czasie znowu urosłem. W chwili obecnej mam 195cm i ważę 107 kilogramów. W kategorii ciężkiej zawodnicy mają albo wzrost i nie mają wagi lub też nie mają wzrostu, ale waga jest. U mnie idzie to w parze dlatego też jest mi łatwiej.
Z kim trenujesz przed zawodami, z kim sparujesz?
- Wraz z trenerem jeździmy do zawodowców. Ostanio byłem na sparingach u Łukasza Zygmunta, wcześniej miałem okazję dwukrotnie walczyć z Mariuszem Wachem oraz Mateuszem Malujdą. Są to walki treningowe z których muszę wyciągnąć wnioski. Podczas takich sparingów bywało różnie, nie czułem się gorszy (śmiech) Mariusz Wach bił mocno. Jest to doświadczony zawodnik, a ja dla niego jestem jeszcze młodym pięściarzem. Ciężko jest mi porównywać się do takich zawodników.
Czy w tym roku szykujesz się jeszcze do jakiś poważniejszych imprez sportowych?
- Przygotowuję się Mistrzostw Europy. Tam może być ciężko. W listopadzie tego roku czołówka naszego kontynentu spotka się w Kołobrzegu, gdzie walczyć będziemy o miano najlepszego. Prawdopodobnie na tej imprezie pojawi się Peter Kadiru, będzie zatem szansa na kolejną dobrą walkę.
Czy jest jakiś zawodnik, którego w szczególności obawiasz się podczas nadchodzących Mistrzostw Europy?
- Trudno powiedzieć. Wszytko będzie zależało od ich dyspozycji. W tym roku nawet mocni Rosjanie, czy Ukraińcy nie pokazali do tej pory niczego szczególnego. Do tej pory miałem sporego pecha podczas takich zawodów. Przed Mistrzostwami Świata przetrenowałem się, nie miałem siły i energii. Miałem spore problemy z niedoborem witaminy D. Obecnie je nadrabiam i wszystko jest na dobrej drodze.
Co poza Mistrzostwami Europy?
- Na razie nie wiem. Najpierw muszę się pokazać w mojej obecnej kategorii wagowej.
W końcu jednak nadejdzie czas, kiedy będziesz musiał podjąć decyzję co później. Masz już jakieś plany?
- Na razie koncentruję się nad tym co jest obecnie. Nie śpieszy mi się do przejścia do kolejnego etapu w boksie. Na dzień dzisiejszy nie startowałem jeszcze w zawodowstwie zatem mam szanse wystartowania na Igrzyskach Olimpijskich, co niewątpliwe jest moim marzeniem.
Jakie są przesłanki ku temu, aby pojawić się na Olimpiadzie?
- Przede wszystkim kilka lat walk amatorskich. Nie mógłbym przejść na zawodowstwo.
Jeśli staniesz przed wyborem zawodowstwo czy Olimpiada, którą drogą pójdziesz?
- Jeszcze nie wiem, za wcześnie na takie rozważania. Zobaczę jaki życie ułoży mi scenariusz. Myślę, że wszystko zależy od tego, co przyniesie mi przyszłość. Najpierw muszę pokazać się z dobrej strony jako junior. Wiele przede mną... Mistrzostwa Europy i inne ważne imprezy.
Doszły nas słuchy, że kontaktował się z tobą znany promotor – Andrzej Wasilewski, czy to prawda?
- Tak dzwonił do mnie, próbował się umówić na spotkanie. Później były próby umówienia spotkania z moim szkoleniowcem. Do niczego jednak nie doszło. Obecnie moim trenerem jest Arkadiusz Lewandowski, który pełni jednocześnie funkcję mojego menadżera. To on umawia wszystkie walki, sparingi, dzięki którym jestem w wysokiej dypozycji. Dodatkowo pomaga nam firma Feerum, której jestem bardzo wdzięczny.
Jaki jest zatem plan na przyszłość?
- Wszystko okaże się w czasie.
Dziękuję zatem za rozmowę.
- Również dziękuję.